piątek, 11 listopada 2016

Choinka

Genialny pomysł Iwony został wcielony w życie i oto powstała choinka.
Ale ale...
Po kolei: pierwsza wersja mi się nie podobała, czegoś jej brakowało.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam! Przecież to ma być drzewko świąteczne, a nie jakieś pospolite z lasu.
A jak Święta, to i śnieg.
I jeszcze z domkiem, który zainspirował Iwonę, a później i mnie.
A na koniec...
Robię sobie choinkę... a tu Gandalf Zielony :D
Taki żarcik dla fanów Tolkiena ;)

poniedziałek, 7 listopada 2016

Posturodzinowy post.

Na początek zaległe zdjęcie maszyny, którą dostałam od męża. Jako, że ja początkująca (i to bardzo) to mi starczy taka. Potrzebna mi głównie do poszywania spodni (z metra cięta jestem - 152cm) i szycia poszewek, bo moja Ala ma nietypową wymiarowo poduszkę. Może z czasem się pokuszę o coś bardziej skomplikowanego :).




Następnie zaległe prace. Jak ostatnio pisałam, nie mogę za bardzo przeciążać lewej ręki. Pocieszające jest to, że już wraca sprawność i już nadrabiam powoli zaległości. Czasami mam do wyboru dziarganie albo zmywanie. Jak mąż przychodzi z pracy, to się pyta czemu zlew cały zawalony :D.
 Bieżnik pochodzi z jednej z gazetek od Iwony (tak, przygotuj się na częste wspominanie tego prezentu Iwonko! :)).
 To jest niekrochmalone i z nowych nici. Anchor Aida 10. Sztywne o splocie sznurka. W sumie można przeprasować i też jest dobrze.
Tutaj dzieje się wielki obrus i jakoś się dokończyć nie może. Kordonek jest turecki i jest prześliczny, błyszczący i cienki, więc szydełko 1,3mm.

A teraz zaległości włóczkowe.


 Moja wersja Ogonu Smoka :)
Nieskończony szal. Miał być dla męża, ale jak on to stwierdził: "nie będę tego nosił, bo nie wiem jak, a poza tym wyglądam jak głupek" (z tym że on nie powiedział głupek). W takim razie mój brat zgłosił chęć przejęcia niechcianego prezentu. A włóczka taka mięciutka i milutka... Nie to nie!


Koc czekał rok na dokończenie. Podczas roboty, mój Karolek stwierdził, że to będzie jego  i już. A że zostało mi włóczki, to i poduszkę do kompletu dorobiłam :). Korzystają z tego wszyscy (mój mąż również, choć trochę przykrótki koc jest :)).
Pled tak się spodobał szwagierce, że do świąt mam jest zrobić takie coś, tylko dwa razy większe.

A propos świąt...
Robiło się łatwo do czasu krochmalenia. teraz najpierw wykrochmalę wszystkie ściany i dach osobno i na koniec połączę. A w środku jest mała świeczka ledowa. Na żywo wygląda cudnie, więc mam w planach dorobić jeszcze domków i kościół.






A Już tak na sam koniec... Wczoraj miałam urodziny i gdyby nie życzenia, to w ogóle bym zapomniała, bo to taki zwykły dzień był. Za dzieciaka, to tort, prezenty i w ogóle niecierpliwe oczekiwanie. A teraz już tylko kolejna cyfra. Co prawda w sobotę zrobiłam małą imprezę i było kilku gości, ale nie było tego "czegoś". Nie powiem, bo było fajnie i sympatycznie... Ale, właśnie to "ale". Co to za urodziny z dale od rodziny i przyjaciół?
Ale! Nie mogę skończyć posta tak dołująco! To chyba przez tą pogodę, jesienna chandra jak nic...

Cieszę się, że w ogóle miałam gości, bo (jak to mój teść stwierdził) zrobiłam wigilię, a nie urodziny :). Cały dzień przy garach i z papilotami na głowie :)
Jednak było super ;)